Jestem mega szczęśliwa i dalej czuję w nogach moją górską wyprawę. Zaopatrzona w przewodnik ruszyłam z domu o 8:30, żeby o 10 być już pod szczytem. Zachęcona informacjami na słupach o półtoragodzinnym czasie wejścia na szczyt ruszyłam ochoczo do przodu.
Pogoda była ładna, choć słońce jakby trochę przytłumione przez co widoczność była ograniczona. Z początku było fajnie, ale z każdym krokiem robiło się coraz ciężej, coraz stromiej i coraz bardziej mokro na moim czole. Dopiero po fakcie pomyślałam, że w przewodniku nie zastosowano żadnej skali trudności tras i ja niczego nie świadoma wybrałam chyba tą najbardziej stromą... Ale jak to ja, ambitnie stawiłam czoła wyzwaniu i tak z przerwami na zdjęcia, odpoczynek i łyk wody, kilka minut po 12 znalazłam się na szczycie. Półgodzinny odpoczynek, mała przekąska i rozpoznanie trasy powrotnej. Postanowiłam wrócić inną drogą w ramach urozmaicenia. Z górki schodziło się dużo przyjemniej, choć czasem łydki dawały o sobie znać. Na dole byłam już bardzo zmęczona, wsiadłam do autobusu i zaczęło wychodzić ze mnie zmęczenie połączone z przebywaniem na świeżym powietrzu. Kiedy zdjęłam buty i położyłam się w łóżku myślałam, że zasnę w mgnieniu oka, ale doszłam do siebie po około 15 minutach i na tym zakończyłam odpoczynek. Starczyło mi jeszcze sił, żeby zrobić rundkę po sklepach w poszukiwaniu sukienki.
Z K. już chyba wszystko dobrze. Słychać wyraźnie, że czuje się lepiej, umiem to wyczuć po jego głosie. Ale i tak planuję jeszcze poważnie pogadać i ustalić kilka rzeczy. Zaskoczył mnie bardzo, bo kupił sobie skuter! Trochę mam mu za złe, że nie powiedział mi wcześniej, nie skonsultował tej decyzji, bo chciałabym, żebyśmy razem decydowali o pewnych sprawach jeśli mamy razem zamieszkać, jeść z jednego garnka i utrzymywać się z jednej kieszeni. Ale cieszę się, bo słyszę, że jemu sprawia to dużą radość. A i ja czuję dreszczyk emocji na myśl, że mnie przewiezie! Jakoś wcześniej nie miałam okazji jeździć ani na skuterze, ani na motorze.
Zbliżam się już do końca mojej pracy licencjackiej, pozostało mi jeszcze dogranie szczegółów, napisanie wstępu i zakończenia.
Nie wiem jak i skąd, ale dotarły do mnie powiewy pozytywnego patrzenia na przyszłość. Staram się regularnie ćwiczyć, odliczam dni do wizyty u fryzjera, nie mogę się doczekać aż pozbędę się drutów z zębów i nawet moje uszko więcej słyszy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz