Teoretycznie poszukiwałam butów do chodzenia w okresie przejściowym między zimą, a latem, ale doszłam do wniosku, że moje koturenki z odkrytym palcem są całkiem spoko nawet jak na obecną temperaturę. Stąd też, kolejne takie buty, no jasne, przydałyby się, ale ze względu na ograniczony budżet darowałam sobie. Postanowiłam za to zainwestować w buty sportowe, bo oczywiście jak co roku mam ambicje, żeby biegać, ćwiczyć i dużo jeździć na rowerze. Z tym ostatnim mam zawsze najmniejszy problem ;) Tak prawdę mówiąc nie miałam nigdy typowych butów sportowych, zawsze wydawało mi się, że nie zależy mi aż tak żeby wydać 200 czy 300 zł na firmowe buty. W zasadzie nic się nie zmieniło, a jako że nie zamierzam uprawiać sportu wyczynowo myślę, że moje różowe buciki za 90 zł w zupełności mi wystarczą.
Wracając spacerem do domu cieszyły się moje oczy i uszy. Nie spodziewałam się, że ówczesne dzieci znają zabawy z dzieciństwa lat 90. "Gąski, gąski do domu" i plansza do gry w klasy namalowana na chodniku! Aż chciałam przebrać buty i poskakać. Dwa kroki dalej zerkam na inne chodnikowe malowidła, a tam pozostałości podwórkowej wymiany zdań cytuję "Wiktoria to pisior". Chyba jednak nic się nie zmieniło.
![]() |
Moja różowa motywacja do aktywności fizycznej |
Niedługo po lekturze książki i obejrzeniu filmu dopadło mnie zapalenie pęcherza moczowego. Czułam się jak ten strażnik z Zielonej Mili, a wszyscy się śmiali jak prosiłam Johna Coffeya o pomoc... Na szczęście przyszedł i mnie uzdrowił, oby na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz